ARTYKUŁ POCHODZI Z KSIĄŻKI:
MYŚL PEDAGOGICZNA NEOSCHOLASTYKI I TOMIZMU
IX TOM SERII WYDAWNICZEJ: FILOZOFIA I PEDAGOGIKA
RED. NAUKOWA SERII ANDRZEJ MURZYN
RED. NAUKOWA TOMU IX MIKOŁAJ KRASNODĘBSKI
WYDAWNICTWO SWPR 2014
ss. 221-247
Książkę można zamówić w Wydawnictwie:
http://www.swpr.edu.pl/wydawnictwo
(poz. 48)
PAIDIEIA W KONTEKŚCIE FILOZOFICZNEJ POLEMIKI
KS. JÓZEFA TISCHNERA Z TOMIZMEM
„[Ks. Józef Tischner] był człowiekiem Kościoła, zawsze zatroskanym o to, by w obronie prawdy nie stracić z oczu człowieka, którego Bóg wybrał, umiłował i odkupił, i który oczekuje zbawienia. Był obdarzony niezwykłym talentem obserwacji świata i życia. A wszystko, co dostrzegał odnosił do Boga, który jest miłością. W tej perspektywie tworzył podwaliny do realizacji dialogu ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, również z tymi, którzy nie zaznali łaski wiary. Filozof i teolog, który był otwarty na człowieka, a równocześnie nigdy nie zapomniał o Bogu”
.
Bł. Jan Paweł II
Wstęp
Wbrew powtarzanym powierzchownym opiniom, pragnę zaryzykować stwierdzenie, że ks. prof. Józef Tischner cenił tomizm, co nie znaczy, że nie był wobec niego krytyczny. Był i to bardzo. Nie ma jednak sprzeczności między wartością a postawą krytyczną. Przeciwnie, tylko szlifowany diament może stać się brylantem. Nie była ks. Tischnerowi obojętna ani filozofia św. Tomasza z Akwinu, ani zdania dyskutantów w prowadzonych polemikach. Gdyby nurt ten był prof. Tischnerowi całkowicie obojętny, gdyby nie dostrzegał tkwiących w nim wartości, nie traciłby na niego ani chwili czasu, pominąłby go milczeniem. Sprawa jednak była bardzo ważna. Ogólnie można powiedzieć, że chodziło o paideię, chodziło o człowieka, który jest podmiotem wychowania w filozofii, w chrześcijaństwie, w konkretnych uwarunkowaniach współczesności. Prof. Antoni B. Stępień stwierdził, że „Tischner wypowiada pewne tezy tak, jak gdyby dotyczyły one jedynie antropologii filozoficznej” - i jest to prawda. Tischner nie potrafił w swoim myśleniu obyć się bez człowieka. I trudno dostrzec to jako zarzut, wręcz przeciwnie, skoro „wszystkie drogi Kościoła prowadzą do człowieka. (…) [I skoro to] człowiek jest drogą Kościoła – drogą, która prowadzi niejako u podstawy tych wszystkich dróg, jakimi Kościół kroczyć powinien”
. Dla ks. Tischnera słowa te nie były ani metaforą, ani jakimś tylko fragmentem rzeczywistości, lecz stanowiły, jeszcze przed ukazaniem się sformułowań zawartych w Encyklice Redemptor hominis – w pełnym tego słowa znaczeniu – centrum paidei, centrum myślenia, centrum sprawy, o którą mu najbardziej chodziło.
Pragnę wysunąć także drugie stwierdzenie, według którego proponuję, by tę niezwykle ważną i ciekawą polemikę ks. Tischnera z tomistami, odczytywać jako dyskusję o paidei. Nie uważam przy tym, że jest to jedyny właściwy sposób interpretacji, ale żywię nadzieję, iż w tej perspektywie będzie można dostrzec kilka istotnych spraw, które być może umknęły w ferworze sporu.
1. Źródła Tischnerowskiej polemiki z tomizmem
Postawmy na początku pytanie: czy ks. Tischner znał tomizm? Warto zauważyć, że negatywna odpowiedź, może być użyta jako zarzut, ale może też posłużyć jako apologia. Prof. Stępień stwierdził wprost: „Tischner nade wszystko nie zna tomizmu (…). Być może zetknął się on w seminarium duchownym z jakąś kiepską jego odmianą i stąd pochodzi jego uraz i uprzedzenia do tego typu filozofii”. Gdyby tak było jak twierdzi prof. Stępień, to ks. Tischner musiałby zostać uznany za jakiegoś „filozoficznego awanturnika”. Przypominałby kogoś, kto nie znając słowa po niemiecku, uczyłby Niemca germanistyki. Z takimi osobami nie warto podejmować żadnych polemik, bo i tak nie wiedzą ostatecznie, co mówią. Powstaje też tutaj pytanie, co to znaczy znać tomizm? Który? W czyjej interpretacji? Zarzut ten, można powiedzieć używając słów prof. Stępnia, nie jest ani jednoznaczny ani też dostatecznie jasny
.
Inne podejście do krytycznej postawy prof. Tischnera miał prof. Stefan Swieżawski, który nie tylko, że nie pozwolił sobie na pozamerytoryczne uwagi, stosując argumentum ad hominem, ale stwierdził: „Myślę z wielkim wzruszeniem o ks. Józefie Tischnerze i o tym, że gdyby bliżej poznał św. Tomasza, a ja – Kanta czy Husserla, na pewno głęboko byśmy się odnaleźli. Coincidentia oppositorum, o której marzył Mikołaj z Kuzy, jest tym, co ostatecznie czeka nas w nieskończoności i w wieczności”. Prof. Swieżawski zakładał, że patrzenie ks. Tischnera i jego własne podąża w jednym kierunku, choć różnymi drogami. „Sądzę, że gdyby Tischner siedział tu razem z nami, to mimo wszystko doszlibyśmy do porozumienia”.
Może zatem to nie tyle ks. Tischner nie znał „nade wszystko” tomizmu, ile ci, którzy wysuwali taki zarzut, nie zadali sobie wystarczającego trudu, by poznać znajomość tomizmu u ks. Tischnera? Oddajmy głos ks. Tischnerowi: „Jedną z pierwszych prac tomistycznych, która mnie rzeczywiście oczarowała, był Duch filozofii średniowiecznej Gilsona, czytany jeszcze w języku francuskim, gdyż polskiego tłumaczenia wtedy nie było (…) Później przyszedł czas na lekturę następnych książek Gilsona, w ramach zaś przygotowań do pracy magisterskiej zająłem się szkołą lowańską, szczególnie filozofią poznania kardynała Merciera i jego spadkobierców, począwszy od Nöela aż po Van Rieta i Van Steenberghena, którego potem zresztą poznałem osobiście. Książką, która wywarła na mnie niewątpliwie duże wrażenie, był również Byt Stefana Swieżawskiego, czytany przeze mnie przed studiami teologicznymi, gdy byłem studentem na wydziale prawa. Równolegle oczywiście starałem się zapoznawać z głównymi tekstami św. Tomasza”. Dalej ks. Tischner wyznaje, że bardzo wysoko ceni wielokrotnie przeczytaną pracę o. prof. Mieczysława A. Krąpca, poświęconą teorii analogii
, poznał także inne jego prace, w tym Ja – człowiek, a także pisma ks. kard. Wojtyły, prof. S. Swieżawskiego.
Omawiając polemikę ks. Tischnera z tomistami najczęściej wymienia się tekst, który wszedł do zbioru Myślenie według wartości – chodzi o artykuł Schyłek chrześcijaństwa tomistycznego (1970). Mam jednak wrażenie, że refleksja nad tomizmem towarzyszyła Tischnerowi w całej niemalże jego działalności filozoficznej. Bardzo ważnym tekstem, w kontekście właściwego zrozumienia krytyki tomizmu przez prof. Tischnera, jest artykuł W poszukiwaniu doświadczenia Boga (1972), który zamieszczony został w książce Świat ludzkiej nadziei. Ks. Tischner odnosi się w nim krytycznie do perspektywy ukazanej przez Étienne’a Gilsona. Polemiczne odniesienie do filozofii św. Tomasza z Akwinu znajduje się w Sporze o istnienie człowieka (1998) w rozdziale Z historii problemu łaski. Trzeba też wyraźnie powiedzieć, że w jednym z najważniejszych tekstów ks. Tischnera – w Filozofii dramatu (1990) – nie ma żadnego odniesienia ani do filozofii św. Tomasza, ani też do tomizmu.
Polemikę z ks. Tischnerem, a także wokół problemów, na które zwrócił on uwagę, podjęli między innymi profesorowie: Andrzej Półtawski, Antoni B. Stępień, o. Jacek Salij, Stanisław Grygiel, Jerzy Turowicz, Stefan Swieżawski, Mieczysław Gogacz, Jan Demboróg (Bronisław Łagowski) i inni. Poziom prowadzonych debat był bardzo różny. Ich sposób ujawniał rozumienie filozofii, chrześcijaństwa, sposobu bycia wobec innego, można powiedzieć wprost – ukazywał paideię, a czasem też jej brak. Cóż myśleć o paidei w kontekście filozoficznego dialogu, gdy zamiast oczekiwanych zarzutów merytorycznych ks. Tischner otrzymywał epitety, z którymi nie bardzo było wiadomo co począć, gdyż zdradzały raczej wewnętrzną postawę tych, którzy się nimi posługiwali? Oskarżano ks. Tischnera „o antyracjonalizm, irracjonalizm, leseferyzm, teorię podwójnej prawdy, o błędne koła w rozumowaniu, wrogość wobec wszelkiej syntezy, religijny subiektywizm, idealizm (zdaje się, że subiektywny, ale prawie z pewnością transcendentalny) i sugestię, że zaprzeczam istnieniu… własnego ciała”. Dialog z ks. Tischnerem nie był łatwy nie tyle ze względu na stopień skomplikowania zagadnień, ile za względu na przyjętą postawę niektórych z jego polemistów. Tischner nigdy nie traktował swoich wypowiedzi w charakterze wniosków dogmatycznych, ale były to dociekliwe pytania, wątpliwości, nowe – według niego – ciekawe i inspirujące horyzonty, inne niż te, do których jesteśmy zazwyczaj przyzwyczajeni, nowe perspektywy… Podejście ks. Tischnera świetnie ilustruje tekst poświęcony polemice z o. Mieczysławem A. Krąpcem. Ks. Tischner pisze: „Nazwisko M. A. Krąpca to kawał historii filozofii w powojennej Polsce. Można się z jego filozofią nie zgadzać, ale przyznać trzeba, że bez niego współczesna filozofia polska nie byłaby tym, czym jest. Krąpiec stworzył pewną szkołę myślenia, zaproponował własny styl filozofowania i własną wizję filozofii i choć sam nie chce, aby go nazywać tomistą, to jednak dla tomizmu zrobił on najwięcej, wyprowadzając ten kierunek z ciasnych opłotków historyzmu i przyczynkarstwa”. Odnośnie własnych przekonań ks. Tischner pisze: „Być może, czegoś nie pojmuję, na coś jestem ślepy. Wszak patrzę tylko i wyłącznie z własnego punktu widzenia. Inaczej nikt patrzeć nie potrafi. Starałem się jednak zobaczyć, co możliwe. (…) Niechże więc to, co niżej powiem, będzie przyjęte nie jako spór, lecz jako zaproszenie do uwzględnienia owej nieco innej perspektywy w patrzeniu na wszystkie ludzkie sprawy człowieka”. Tę samą postawę przyjmował ks. Tischner wobec Husserla, Heideggera, Marcela, Lévinasa… Nie zawsze znajdował tych, którzy potrafiliby dyskutować z nim na podobnym przynajmniej poziomie. „Zawsze mówił, że nikt z nim nie polemizuje na tematy merytoryczne, tylko jest obrzucany inwektywami i właściwie nie wiadomo za co, że on jest gotów do dyskusji, że owszem może polemizować i z tomistami, i z każdym innym, kto ma do niego jakieś zastrzeżenia, tylko właściwie nie wiadomo, na czym te zastrzeżenia polegają” (wypowiedź Barbary Tischner, bratowej ks. Tischnera). Język oskarżeń to działalność prokuratorska, raczej obca dyskusji filozoficznej. Siła argumentu stawała się coraz bardziej argumentem siły. Kto nie potrafi zapanować, ten zdąża czasem na ślepo do zniszczenia. Taka postawa, trzeba to wyraźnie podkreślić, nie występowała zasadniczo w czasach sporu o tomizm, wydarzyła się później, już w czasie choroby ks. Tischnera. Włączam ten wątek późniejszy, pozornie spoza tematu, w kontekst pytania o paideię, nie odnosząc tych wydarzeń, ani w żaden sposób nie łącząc ich z osobami, które były bohaterami wspomnianych wcześniej polemik. Warto przypomnieć tu ważne słowa ks. Tischnera o tym, że Polsce nie grozi laicyzm, ani ateizm, lecz parodia religii. Przesadził? Niech Czytelnik sam znajdzie właściwą odpowiedź. Prof. Krzysztof Michalski: „Pamiętam, że jak leżał, już umierając, dostał list od jakiegoś księdza, który napisał do niego, że jest antychrystem, diabłem, zdrajcą, jakieś tam inne rzeczy napisał. Cała Polska wiedziała, że umrze niedługo. I ten ksiądz takie rzeczy… Ta nienawiść musiała być bardzo silna i ona zdarzała się, niestety, nie tylko wśród osób świeckich, ale i wśród księży, którzy przecież mogliby wiedzieć lepiej, jak się w takiej sytuacji zachować”
.
Zaślepienie nienawiścią okazało się być u niektórych katolików silniejsze niż paideia Papieża czy uczniów św. Tomasza. W świetle powyższych doświadczeń człowiek w kontekście paidei bezpośrednio dany jest zawsze jako człowiek, w podmiotowej relacji do innego, a dopiero potem staje się ewentualnym podmiotem analizy jako „byt”. W odwróconym bowiem porządku siła argumentu łatwo może przeobrazić się w argument siły. Myślę, że ks. prof. Tischner powiedziałby, że nie o samo istnienie chodzi, lecz o sposób istnienia w świecie. I nie potrafię nie przyznać mu z wdzięcznością racji.
2. Tischnerowski sposób uprawiania filozofii
Wbrew różnym opiniom, pragnę zaryzykować stwierdzenie, że filozofia ks. Tischnera była i jest paideią – i to w najbardziej źródłowym rozumieniu tego słowa. Od początku do końca myśl ks. Tischnera krążyła wokół człowieka i jego spraw, wokół ludzkiego dramatu, wokół ludzkich nadziei, pragnąc służyć odkryciu prawdy o sobie, o świecie, i o Bogu. Kluczową rolę pełni właściwe zrozumienie tego, że w centrum Tischnerowskich rozważań nie był postawiony taki lub inny nurt filozoficzny, ale człowiek, któremu filozofia służy. U Tischnera to nie tyle człowiek służy filozofii, ile filozofia ma służyć człowiekowi. To kryterium w znacznej mierze rozstrzygało o tym, czy przybliżając złożoną problematykę dramatu zniewolenia i wolności, dramatu rozpaczy i nadziei, dramatu zdrady i wierności, odwołać się do Hegla, Kierkegaarda, Lévinasa. I nie o to chodziło, by stać się filozoficznym wyznawcą któregokolwiek z nich, lecz o to, by poprzez krytyczne myślenie odkryć istotę sprawy. Tam, gdzie Tischner dostrzegał błogosławieństwo w filozofii – jej pluralizm, i to od czasów starożytności, aż po współczesność, tam inni dostrzegali strach i nieszczęście. Wysuwali zarzuty, że Tischner „wyznaje po prostu teorię «wielu prawd»”. To nieporozumienie. Prawda zarówno dla tomistów, jak i dla ks. Tischnera jest jedna, tyle tylko, że filozofia to nie Prawda, ale sposób docierania do niej. Filozofia nie jest tym samym, co Prawda. I w błędzie raczej tkwią ci, którzy przedwcześnie dokonują takiego zrównania. Takie postawienie sprawy zamyka wszelki autentyczny dialog, wszelkie autentyczne poszukiwanie, wszelki autentyczny trud myślenia – to znaczy wysiłek stawiania pytań i poszukiwania na nie w oparciu o rozum odpowiedzi. Dlatego Platon napisał w Uczcie, czyniąc tym samym aluzję do swojego mistrza Sokratesa, że filozof to ktoś, kto nieustannie znajduje się w sytuacji „pomiędzy”
. W tym „pomiędzy” jest przestrzeń autentycznego poszukiwania. Ten natomiast, kto twierdzi bezsprzecznie, że już znalazł i zrównał przy tym Prawdę z jednym tylko sposobem dotarcia do Niej, ten przestaje szukać, a zaczyna tropić wrogów, przed którymi trzeba się strzec.
Cechą filozofowania ks. Tischnera była otwartość, którą rozumiał podobnie, jak Karl Popper: „ja mogę się mylić, ty możesz mieć rację i wspólnym wysiłkiem możemy zbliżyć się do prawdy”. Niech Czytelnik sam sobie odpowie, czy cecha ta jest ostatecznie wadą, czy też zaletą, zwłaszcza w świecie filozofii. W każdym bądź razie, bez otwartości niemożliwy jest autentyczny dialog. Dla ks. Tischnera filozofia była dialogiem. „Filozofia rodzi się z dialogu”. Warto zwrócić uwagę na pojawiający się w tym miejscu wyraźnie wymiar paidei. „Człowiek prymitywny stara się przekreślić różnicę poglądów, przekreślając tego, kto głosi inne poglądy. W momencie, kiedy człowiek zaczyna szanować poglądy drugiego człowieka, uczy się słuchać. Człowiek rozumie, że różnica poglądów może służyć ubogaceniu”. Dialog był formą ukazaną w dziełach Platona, św. Augustyna, św. Tomasza. „Każdy artykuł św. Tomasza z Akwinu zaczyna się pytaniem, np. Czy jest Bóg? Pierwsze słowa artykułu są następujące: «Wydaje się, że Boga nie ma». Potem przychodzą argumenty tych, którzy nie uznają istnienia Ojca, a dopiero na końcu próba zbijania tych argumentów”
. Okazuje się, że to nie tyle dialog z innymi jest problemem w filozofii, ile prawdziwym kłopotem jest brak dialogu.
Mając przed sobą prace ks. Tischnera trudno nie zauważyć, że filozofia była dla niego sposobem bycia dla innych. Chciał dzielić się nią wszędzie tam, gdzie spotykał się z ludźmi. Traktował ją jako narzędzie – narzędzie paidei. Spotkanie z drugim było dla niego punktem wyjścia, źródłem sformułowania prawdziwie filozoficznego problemu: „to, o czym myśleć trzeba, nie przychodzi u nas z kart książki, lecz z twarzy zaniepokojonego swym losem człowieka. (…) O jakości filozofii decyduje jakość bólu ludzkiego, który chce filozofia wyrażać i któremu chce zaradzić. Kto tego nie widzi, jest bliski zdrady”. Ks. Tischner słuchający ludzi doskonale wiedział o tym, że człowiek może istnieć bez szczegółowej znajomości prawdy o bycie, ale nie może naprawdę żyć bez nadziei. „Musiałem zatem starać się odpowiadać na sytuację utraty nadziei i dlatego bliższy był mi wtedy Gabriel Marcel, bliższy był Camus, bliższe były teksty egzystencjalistów mówiące o rozpaczy. I w tym sensie nie ja wybrałem sobie dowolnie filozofię, ale to ona wybrała mnie. Gdybym wówczas zwrócił się do ludzi z tekstem wielkiej, ponadczasowej metafizyki tomistycznej, to nie odpowiedziałbym na ich zapotrzebowanie”
.
Wydaje się, że wiele różnic ujawnionych w sporze o tomizm, miało swoje źródło w konkretnych okolicznościach. Prof. Tischner jako duszpasterz i kapłan potrzebował narzędzia filozofii w o wiele szerszym kontekście, niż praca wykładowcy w sali uczelni, wypełnionej studentami filozofii. Tych sytuacji nie należy wzajemnie wartościować, to po prostu dwie zupełnie inne okoliczności, ale w ich kontekście warto przyjrzeć się i spróbować zrozumieć sposób uprawiania filozofii. Prof. Stefan Swieżawski odnośnie kształcenia filozoficznego mówi: „Należy po prostu wrócić do studium myśli św. Tomasza, tworzyć małe grupki samokształceniowe, zwiększyć liczbę seminariów, również prywatnych. Prowadzę tego rodzaju zajęcia od trzech lat - i to z inicjatywy studentów. Sądzę, że jest to jedyne rozwiązanie”. Prof. Mieczysław Gogacz wyraża swoją metodę następująco: „Ja sam traktuję studentów jak niemowlęta, które trzeba nauczyć chodzić, jeść i mówić – mówić filozoficznym językiem, poznawać filozoficzne problemy. Nauczam filozofii inaczej niż Gilson, Ingarden czy może nawet o. Krąpiec. Tylko geniusze są bowiem w stanie przepłynąć ocean, a i oni potrzebują wcześniej solidnej «suchej zaprawy»”
. Wspomniani mistrzowie filozofii św. Tomasza widzą jej rozwój w systemie opartym na zbudowaniu porządnej szkoły filozoficznej.
Ks. Tischner, jak powiedziano wcześniej, chciał korzystać z filozofii wszędzie, gdzie stawał przed drugim człowiekiem – od sali wykładowej, po ambonę, a także w spotkaniach z ludźmi twarzą w twarz, gdzie ujawniała się rozpacz, ból, cierpienie. Metodę ks. Tischnera poznajemy w jego wspomnieniu sposobu pracy u prof. Romana Ingardena: „(…) Ingarden uczył filozofii, konfrontując nas bezpośrednio z tekstami klasyków. Doceniał Platona, Arystotelesa, nie odżegnywał się od nowożytności – i zmuszał do czytania klasyków w oryginale. Charakterystycznym rysem jego filozofowania było to, że ono od razu wprowadzało w konflikt, w sam środek sporu i zmuszało do poszukiwania racji, argumentów, kryteriów, dzięki którym ten spór mógł zostać rozstrzygnięty. I to rozstrzygnięty nie przez profesora, ale przez studentów”
. Ks. Tischner nie stawia sobie za cel ukazywanie prawdy niejako z zewnątrz, ale dąży do tego, by to sam uczestnik dialogu ja odkrył. W tym bliski jest metodzie majeutycznej zapoczątkowanej przez Sokratesa.
Odnosząc się do powyższych uwag, można także powiedzieć, że znakiem paidei są uczniowie. Wielu jest tych, którzy wyszli spod szkoły prof. Swieżawskiego, prof. Gogacza, prof. Krąpca, a także prof. Tischnera. Każdy z nas czuje wdzięczność wobec swego mistrza. Jesteśmy im wdzięczni za dobro i za wskazanie drogi ku prawdzie. A tam, gdzie jest dobro i tam, gdzie jest prawda, tam też jest paideia, do której różnymi drogami się dochodzi i na różny sposób się ją urzeczywistnia.
3. Wokół rozumienia filozofii
Filozofię określił ks. Tischner między innymi jako pewien „styl myślenia”, a nawet więcej: „filozofia – napisze – to w gruncie rzeczy filozofowanie”. Ten „szczególny styl myślenia” charakteryzuje się dwoma właściwościami: pierwszą z nich jest zdolność myślenia krytycznego, zdolność do metodologicznego zakwestionowania wiedzy dotychczasowej, po to, aby – i to jest druga właściwość: filozofujący stał się zarazem zdolnym do otwarcia na to, co zasadnicze. Styl ten każdy bez trudu dostrzec może u Sokratesa, św. Tomasza, Kartezjusza… Metodologiczne wątpienie nie jest sceptycyzmem czy niewiarą w prawdę, ale jest świadomością czyhających na człowieka złudzeń, iluzji, błędów, pomyłek, przedrozumień, przeświadczeń, przekonań przyjętych li tylko mocą autorytetu… Jeden z zarzutów ks. Tischnera, dotyczył postawy przyjętej przez niektórych tomistów wobec filozofii nowożytnej i współczesnej. Postawa ta, trzeba to wyraźnie podkreślić, nie była jednakowa u wszystkich. Prof. Tischner odniósł się krytycznie przede wszystkim do tych adwersarzy, których – łagodnie mówiąc – cechował fundamentalny brak otwartości i gotowości do dialogu. Traktowali oni tomizm jako narzędzie do oskarżania nowożytnego świata. Miejsce merytorycznych odpowiedzi zajął „jeden chóralny atak na myśl nowożytną – że jest nierealistyczna, że jest subiektywistyczna. Przy takich epitetach i braku chęci zrozumienia znika zupełnie możliwość pójścia w kierunku jakiejkolwiek syntezy”. Wyraźmy tę myśl do końca. Jeżeli argumentem w dyskusji miała stać się sprawa metryki chrztu lub jej braku np., gdy chodzi o Edmunda Husserla, czy Martina Heideggera, to naprawdę nie warto poświęcać tu ani jednego zdania więcej tej sprawie. Ks. Tischner miał rację, gdy swojemu polemiście odpowiedział grzecznie: „Proszę Pana, to naprawdę nie jest nasza sprawa”. Proszę tylko, by Czytelnik zechciał łaskawie dostrzec tę sprawę w kontekście paidei i przypomniał sobie na przykład spotkania Jana Pawła II z gośćmi, których zapraszał na spotkania do Castel Gandolfo. Czy komuś tam w ogóle przyszłoby do głowy, by przed wpuszczeniem na salę, sprawdzać np. Leszkowi Kołakowskiemu lub Emmanuelowi Lévinasowi metrykę? Ktoś może pomyśleć, że autor artykułu miesza porządek filozofii z porządkiem życia. Tyle tylko, że po co komu filozofia, jeśli nie kształtuje życia w Prawdzie, Dobru i Pięknie? Paideię rozumiem jako urzeczywistnianie tych wartości, a nie teoretycznie „klepanie” o nich. „Myślę, że to niebezpieczeństwo ideologizacji ciągle istnieje, że żywa jest wciąż tradycja traktowania tomizmu jako ideologii katolickiego totalizmu. Są to pozostałości ciągle jeszcze obecnych w życiu Kościoła tendencji teokratycznych będących antytezą do demokracji” – a to już opinia prof. Stefana Swieżawskiego, który zarzut ks. Tischnera wyraził jakby w jeszcze bardziej dosadny sposób. Zamykając ten wątek, trzeba powiedzieć i o tym, że ks. Tischner nie był „ślepym” zwolennikiem filozofii współczesnej. Cenił ją bez wątpienia, znajdował w niej źródło inspiracji, fascynowała go ona bardzo, ale nigdy nie gubił on czujności krytycznej. Zajmując własne stanowisko w tej kwestii wyjaśniał: „Sprawę tę widzę wręcz przeciwnie niż popularny i wpływowy u nas Etienne Gilson, dla którego pokartezjańskie dzieje problemu Boga są – w stopniu, w jakim stanowią odstępstwo od św. Tomasza z Akwinu – przykładem jednego wielkiego błądzenia po manowcach. To prawda, że nie wszystko w tych dziejach jest dla człowieka religijnego jednakowo budujące. Ale też i nie wszystko jest jednakowo gorszące. Gorsząc czy budując, są to dzieje w każdym razie pouczające, zwłaszcza dla człowieka filozofującego”
. Dla prof. Tischnera filozofia nigdy nie miała charakteru ideologicznego, ale zawsze stanowiła inspirację do własnego, filozoficznego trudu poszukiwania prawdy. To miłość do prawdy domaga się otwarcia, dialogu, woli zrozumienia. Ten, kto naprawdę szuka, nie twierdzi, że już ją ma. Chyba, że ktoś uważa, iż filozofia nie jest poszukiwaniem prawdy mocą rozumu, lecz ancilla theologiae – sposobem rozumowego uzasadniania tez teologicznych, przyjętych uprzednio w sposób dogmatyczny.
4. Wokół rozumienia chrześcijaństwa
Czy filozofia jest częścią podlegającą teologii? Czy teologia z góry określa kierunek myślenia filozoficznego? Jakie miejsce zajmuje filozofia w całości rozumowania konkretnego systemu? Czy istnieje jedna tylko słuszna filozofia chrześcijańska?
Prof. Władysław Stróżewski odnosząc się do sporu ks. Tischnera z tomizmem powiedział: „Ksiądz Tischner uderzył w tomizm jako w pewien symbol Kościoła zamkniętego, Kościoła niereformowalnego, Kościoła, w którym wiele rzeczy brakuje – między innymi wolności. Bo wolność to była sztandarowa sprawa dla Tischnera. Zresztą analizował to bardzo wielorako i w znakomity sposób”. Problem wolności, o którym mówił prof. Stróżewski, dotyczy podobnej wątpliwości, jaką w wieku dziewiętnastym wyraził Søren Kierkegaard w stosunku do filozofii systemowej. Czy w systemie jest miejsce na wolność? „S. Kierkegaard pisał: «System obiecuje wszystko, ale niczego nie daje». P. Ricoeur mówi jeszcze dosadniej: «…system znaczy totalizm» Znane jest twierdzenie Gödla, który mówi, że nawet w naukach dedukcyjnych pełna aksjomatyzacja jest niemożliwa. Ci, którzy rzeczywiście pracują nad systemem filozoficznym, głowią się zarazem, jak «odsystemić» system, to znaczy, co zrobić, by system, był systemem «otwartym»”
. Często okazuje się, że zagadnienie wolności człowieka w systemie, jeśli w ogóle jest, to jest szczególnego rodzaju – pojawia się jako rodzaj „uświadomionej konieczności”. Według Kierkegaarda istnieje tylko jedno prawidłowe rozwiązanie tej kwestii: albo-albo, tzn. albo system albo wolność.
Oczywiście istnieje perspektywa „systemu zamkniętego” i „systemu otwartego”. I trzeba powiedzieć, że różni przedstawiciele nurtu tomistycznego, rozmaicie odnosili się do tej ważnej kwestii. Tylko ignorant przypisałby postawę zamknięcia św. Tomaszowi z Akwinu. Podobny nonsens dotyczyłby oceny filozofii Karola Wojtyły
lub Stefana Swieżawskiego. O co zatem chodziło Tischnerowi? Wobec filozofii tomizmu ks. Tischner sformułował następujące zarzuty:
1) zarzut o monopolizację chrześcijaństwa – niektórzy tomiści dokonali nieuprawnionego zrównania między jednym tylko sposobem filozofowania a chrześcijaństwem;
2) zarzut o teologizację filozofii – krytyka tomizmu stała się w praktyce tym samym, co krytyka Kościoła, a osoba wykazująca postawę krytyczną wobec tomizmu uznawana była za wroga Kościoła,
3) zarzut o przyczynienie się do kryzysu katolicyzmu wśród inteligencji – brak nowych pytań.
W artykule Schyłek chrześcijaństwa tomistycznego ks. Tischner podaje intencję powstania tego tekstu. Nie jest nią ani jakakolwiek krytyka, ani ukazywanie perspektyw przyszłościowych, lecz opis zjawiska. Dodaje także: „Wszystko co tu napisałem, jest w ostatecznym rozrachunku dyskusyjne, ale zdaję sobie sprawę z tego, że moje krytyki i moje postulaty są w tej sytuacji i z racji daleko idącej szkicowości jeszcze bardziej dyskusyjne niż cała reszta”
. Tekst ks. Tischnera nie jest w żadnym najmniejszym nawet szczególe dogmatyczny, wręcz przeciwnie, jest zaproszeniem do dialogu, dyskusji, dostrzeżenia ewentualnych nowych perspektyw. Wydaje mi się, że gdyby w tytule artykułu pojawił się znak zapytania, intencja Autora byłaby bardziej czytelna. Zdanie oznajmujące było przedwcześnie odbierane jako twierdzenie, diagnoza, wniosek. Tischner nie podąża drogami Arystotelesa ukazując przesłanki i wyciągając wniosek, który musi być poprawny, on zaprasza do refleksji wokół problemu, w którą każdy może wnieść coś cennego, nową perspektywę, świeży impuls.
Ad. 1) Monopolizacja chrześcijaństwa? Tomizm w dziejach filozofii jest „tylko” i „aż” jednym z filozoficznych sposobów myślenia obok innych. Nie ma czegoś takiego jak filozofia dogmatyczna, a tym bardziej nie ma czegoś takiego w odniesieniu do chrześcijańskiego Objawienia, co nie oznacza tym samym, że wartość każdej propozycji filozoficznej jest dla chrześcijaństwa taka sama. Gdyby tak było, nie można by było podjąć żadnej rzetelnej dyskusji w tym zakresie. Prof. Tischnerowi chodzi raczej o to, by nie uzurpować sobie prawa do „jedynej słusznej drogi objaśniającej Objawienie” – w gruncie rzeczy byłoby to zamknięcie Objawienia w granicach ludzkiego rozumu. Pisze ks. Tischner: „Powiedziałbym, iż samo pojęcie «chrześcijaństwo tomistyczne» wywołuje sprzeciw, co dopiero rzeczywistość, którą oznacza. Ponieważ jednak «chrześcijaństwo tomistyczne» stało się integralną częścią katolicyzmu, kryzys pierwszy musiał pociągnąć za sobą kryzys w łonie katolicyzmu”
.
Raz jeszcze ukazuje się perspektywa oceny filozofii współczesnej. Prof. Tischner niezwykle często podkreślał, że „współczesna filozofia (głównie filozofia człowieka) jest (…) tak głęboko przeniknięta inspiracją chrześcijańską, jak nigdy dotąd”. Ważnym pojęciem jest tutaj słowo inspiracja, co znaczy – wyjaśniał swoim polemistom – „znajdować się w horyzoncie pewnego promieniowania, w blaskach którego zawsze może pojawić się uczucie wdzięczności za początkową sugestię”. Filozofia nie jest prawdą, lecz poszukiwaniem drogi ku Prawdzie. Dlatego „biada filozofii, gdyby stosowała tylko jedną metodę!”
. Ks. Tischner polemizuje z założeniem niektórych tomistów, że od nowożytności filozofia to nic innego jak tylko błądzenie po manowcach. Zdaje się raczej uważać, że tak od zawsze było, i nie ominęło to także tomizmu. Wraz z Kartezjuszem można by powiedzieć, że różnorodność dróg w tomizmie także dowodzi temu, iż nie tak łatwo nawet w tej przestrzeni znaleźć właściwą, pewną drogę.
Podsumujmy: ks. Tischner uważał, że każda filozofia jest „tylko” i „aż” poszukiwaniem drogi ku Prawdzie. Nie jest ona ani „aktem wyznania wiary ani teologią” i nie należy tych rzeczy mylić ani też utożsamiać. Filozofię, zwłaszcza nawiązującą do wartości ewangelicznych, charakteryzuje otwarcie na inspiracje. „Chrześcijaństwo i kultura mają wielu mistrzów. Wybór tego posłuszne zależy od konkretnych badań”. Postawa zamknięcia i podejrzliwości nie sprzyja ani poszukiwaniu Prawdy, ani też dawaniu świadectwa chrześcijańskiej paidei. „Trzeba się zatem rozumnie otworzyć na współczesność” i nie zapominać o tym, że „istotą chrześcijaństwa jest pluralizm”. O co zatem chodziło ks. Tischnerowi? Wyjaśnia: „Nie miałbym nic przeciwko tomizmowi, jako jednemu z wielu kierunków filozoficznych, gdyby nie to, że rości on sobie pretensje do bycia jedyną słuszną interpretacją chrześcijaństwa”. Warto w tym miejscu przywołać słowa encykliki Papieża Jana Pawła II Fides et Ratio: „Wiele jest dróg, którymi człowiek może zmierzać do lepszego poznania prawdy, a przez to czynić swoje życie coraz bardziej ludzkim. Wyróżnia się wśród nich filozofia, która ma bezpośredni udział w formułowaniu pytania o sens życia i w poszukiwaniu odpowiedzi na nie: jawi się ona zatem jako jedno z najwznioślejszych zadań ludzkości. Termin filozofia – wedle źródłosłowu greckiego – oznacza «umiłowanie mądrości». Istotnie, filozofia narodziła się i rozwinęła w epoce, gdy człowiek zaczął sobie stawiać pytania o przyczynę i cel rzeczy. Na różne sposoby i w wielu formach ukazuje ona, że pragnienie prawdy stanowi nieodłączny element ludzkiej natury. Wrodzoną cechą umysłu ludzkiego jest skłonność do zastanawiania się nad przyczyną zjawisk, chociaż odpowiedzi, jakich sobie stopniowo udzielał, są osadzone w kontekście wskazującym wyraźnie na wzajemne oddziaływanie różnych kultur, w których człowiek żyje”.
Ad. 2) Teologizacja filozofii? Kwestia ta zostało częściowo wyjaśniona, gdy mowa była o modelu philosophia ancilla theologiae. Ks. Tischner odwołuje się do dwóch aspektów tego zjawiska, można je nazwać teoretycznym i praktycznym.
Aspekt teoretyczny wskazuje na błąd polegający na „zmianie stopnia oczywistości tez filozofii”. Mówiąc w sposób bardzo prosty: teologiczny wniosek nie uświęca tym samym filozoficznych przesłanek. Jako filozoficzne, takimi pozostają – a to, co filozoficzne jest drogą do…, ściślej mówiąc – jedną z możliwych dróg do…, a nie samą, czy też czystą Prawdą. Nieuprawnione rozszerzenie i zrównanie wniosku z przesłankami prowadzi w życiu chrześcijańskim do błędnego przekonania, według którego „rozum tomistyczny” jest niejako bardziej uświęcony, niż wszelki inny „rozum nietomistyczny”. Jest to, według ks. Tischnera, nieuzasadnione nadużycie. „Nie stanowiąc części doktryny ściśle objawionej, teza filozoficzna staje się jednak częścią składową codziennego życia religijnego. To radykalnie zmienia jej dotychczasowy charakter. Odtąd staje się ona mniej lub bardziej nietykalna dla krytyki, święta, religijna, właśnie teologiczna”
.
Podsumujmy: ks. Tischner miał na myśli niewłaściwą zmianę ról, jaka – jego zdaniem – się dokonała: oto „teologia stała się służebnicą filozofii”, a stąd już krok do indeksu ksiąg i tez zakazanych, „które stały w opozycji nie tyle do chrześcijaństwa, ile właśnie do… realizmu tomistycznego”. I także tutaj należy podkreślić, że używając określenia tomizm ma ks. Tischner na myśli niektórych jego przedstawicieli, a nie wszystkich reprezentantów tego nurtu, ani tym bardziej św. Tomasza. W encyklice Fides et ratio znajdujemy stanowisko podobne do tego, które wyraził ks. Tischner: „Kościół nie głosi żadnej własnej filozofii ani nie opowiada się oficjalnie po stronie jakiegoś wybranego kierunku filozoficznego, odrzucając inne. Ta powściągliwość znajduje istotne uzasadnienie w fakcie, że filozofia – także wówczas gdy nawiązuje relacje z teologią – musi posługiwać się własnymi metodami i przestrzegać własnych zasad; w przeciwnym razie zabrakłoby gwarancji, że pozostanie ona skierowana ku prawdzie i będzie do niej dążyć w sposób, który poddaje się kontroli rozumu. Filozofia, która nie postępowałaby w świetle rozumu, zgodnie z własnymi zasadami i specyficzną metodą, byłaby mało użyteczna. Głęboki fundament autonomii, jaką cieszy się filozofia, należy dostrzec w tym, że rozum jest ze swej natury zwrócony ku prawdzie, a ponadto został wyposażony w niezbędne środki, aby do niej dotrzeć”.
Ad. 3) Źródło kryzysu? Tytuł artykułu: „Schyłek chrześcijaństwa tomistycznego” można potraktować jako pytanie, ale można także zinterpretować te słowa jako próbę postawienia diagnozy: chrześcijaństwo tomistyczne zbliża się ku schyłkowi, przeżywa, zdaniem ks. Tischnera, poważny kryzys. Jaki kryzys ma na myśli ks. Tischner? Wydaje się, że jest to przede wszystkim kryzys metody, która mogłaby być przydatna w posłudze duszpasterskiej, można by też powiedzieć, że tomizm, według ks. Tischnera, nie jest dobrym, efektywnym narzędziem w kontekście paidei. Wyjaśnia tę sprawę następująco: „Złożyło się na to [na postawienie tezy o kryzysie chrześcijaństwa tomistycznego – przyp. S. Sz.] wiele rzeczy, ale przede wszystkim było to poczucie duszpasterskiej bezradności w pracy na parafii. Rosła we mnie świadomość, że za pomocą kategorii tomistycznych nie można dogadać się ze zwyczajnym, prostym człowiekiem, który przychodzi ze swoimi problemami do księdza, że posługując się aparatem tomistycznym, nie jestem w stanie odpowiedzieć na jego pytania, na jego ból, że mówię nie do niego, ale «ponad jego głową». Że ten język jest coraz bardziej pusty, że są to formułki, które może on i w pokorze przyjmie, ale mu nie pomogą, niczego nie wyjaśnią”. W innym wywiadzie ks. Tischner zarzucił tomizmowi, „że nie ma w nim miejsca dla wymiaru dziejowego. Tomistyczne chrześcijaństwo zbyt szybko opuszcza doczesność, udając się w wieczność”. Wydaje się, że zarzut prof. Tischnera wobec tomizmu odnośnie kryzysu „narzędzi duszpasterskich” zbiega się z wcześniej ukazanym problemem monopolizacji chrześcijaństwa przez tomizm. Z jednej strony, jeśli chrześcijaństwo – to tylko tomistyczne, z drugiej, tomizm jawi się jako nieprzydatne narzędzie w pracy kapłańskiej. Gdyby miejscem rozważań tomistycznych pozostała sala uniwersytecka, nie byłoby trudności, problem w tym, że tomizm pretendował do miana: albo chrześcijaństwo jest tomistyczne, albo chrześcijaństwo zbacza ze ścieżek prawdy. Wobec takiej alternatywy, jak już widzieliśmy wcześniej, ks. Tischner przyjął postawę krytyczną, mówiąc o potrzebie pluralizmu metod filozoficznych w ramach chrześcijaństwa. Tomizm, twierdził prof. Tischner, nie wychodzi na spotkanie z gotowością wsłuchania się w „ból” człowieka współczesnego, dlatego w gruncie rzeczy, pozostaje on w kręgu własnych pytań systemowych, które rozmijają się z troskami chrześcijanina żyjącego dziś. Ta filozofia „pozostaje głucha” na bóle rzeczywistości. „Najważniejszy zarzut, jaki postawiłem tomizmowi, był ten, że nie stawia on nowych pytań filozoficznych, nie inspiruje problemów naukowych naprawdę nowych i nie dysponuje odpowiednią metodyką, w oparciu o którą można by robić prawdziwe odkrycia naukowe i filozoficzne. Pluralizm, o który mi szczególnie chodziło, ma być przede wszystkim pluralizmem metodycznym. Chodzi o zaszczepienie myśli chrześcijańskiej nowych metod badania świata i chrześcijaństwa”. Ten aspekt sporu zaistniał między innymi w polemice z prof. M. Gogaczem. Ks. Tischner zdaje się zarzucać tomizmowi, że ten stał się swoistą formą nieuczestnictwa w realnym życiu, w realnym bólu i w realnym cierpieniu, mimo głoszonego realizmu. „Cierpienie – wyjaśniał ks. Tischner – jest podstawowym faktem ludzkim, a nawet czymś więcej – jest próbą człowieczeństwa człowieka, próbą jego wewnętrznej prawdy. Przechodzący przez tę próbę człowiek okazuje się takim, jakim jest. Jego maski opadają, traci sens wszelka gra. Czy myślenie, które chce sięgać ku podstawom, może być ślepe na tę próbę? Mówiłem, że nasze filozofowanie – czy tego chcemy czy nie chcemy – jest poddane pod osąd «sumienia cierpiącego człowieka». Kluczowe jest tu pojęcie sumienia”. Te słowa są niezwykle istotne, gdy chodzi o wymiar paidei. Wychowywanie i budowanie człowieka, zwłaszcza w horyzoncie myśli chrześcijańskiej, nie jest możliwe bez wzięcia pod uwagę ludzkiego sumienia, a także ludzkiego bólu, ludzkich problemów. Paideia jest przede wszystkim pracą nad ewangelicznym ukształtowaniem ludzkiego sumienia w horyzoncie ewangelicznej nadziei. Prof. M. Gogacz w odpowiedzi ks. Tischnerowi wskazał na zupełnie inny wątek dyskusji. Polemika poszła dwoma różnymi torami. Niemniej w odpowiedzi padły, moim skromnym zdaniem, niefortunne słowa: „tomizm nie pochyla się nad cierpiącym i wyzyskiwanym człowiekiem”. Trzeba tu zapytać: to nad czym się pochyla i dla kogo? Nad bytem dla bytu? „Czy można w takiej postawie – pyta ks. Tischner – znaleźć propozycję moralnego uczestnictwa w dramacie człowieka naszych czasów?”
.
Problem nieuczestnictwa nie pojawia się tu, zdaniem ks. Tischnera, przypadkowo. Ma on swoje źródło w samej metodzie, zmierzającej do zbudowania systemu. Kwestia ta stała się także przedmiotem analizy w jednym z ostatnich dzieł napisanych przez ks. Tischnera, w Sporze o istnienie człowieka. Sprawa dotyczy wolności. „Nie możemy jednak zgodzić się z tezą, że to właśnie tomistyczne myślenie o wolności ma być wzorem i lekarstwem dla współczesnych”. Dlaczego? Problem dotyczy rozumienia wolności w ramach systemu. Wolność jawi się w nim jako taka lub inna postać „rozumienia konieczności”. Podążając konsekwentnie dalej, ks. Tischner zauważa, że „jest w tomizmie bardzo subtelne, głęboko ukryte pragnienie władzy. Dążenie do syntezy jest legitymizacją tego pragnienia”. W praktyce oznacza to, że tomizm godzi w to, ku czemu podąża, ku czemu wychowuje. „A moim zdaniem – mówi Tischner – wychowuje on do panowania: uczy, żeby najpierw zharmonizować grupę, a potem stać się główną melodią w tej harmonii. Tomista nie służy innym – on w gruncie rzeczy nad nimi panuje, objaśniając i krytykując świat z zewnątrz. Tak, z zewnątrz! Nigdy się nie spotkałem z przypadkiem, żeby jakiś tomista rozprawiał się z zarzutami takimi, jakie np. Hegel postawił klasycznej filozofii. Krytyka innych filozofii dokonywana jest z zewnątrz i zawsze więcej się mówi o tym, do czego takie myślenie może doprowadzić, niż o tym, czym ono w swej istocie jest. I na ogół sugeruje się tym inaczej myślącym filozofom, że się znaleźli pułapce”
.
Warto w tym miejscu przypomnieć polemiczny tekst prof. Gogacza Nie można dłużej milczeć, jako odpowiedź na tekst ks. Tischnera Życie wewnętrzne Boga. Trzeba w tym miejscu wyjaśnić, że nieszczęśliwym pomysłem było wyrwanie tego tekstu z całości książki i zamieszczenie go jako osobnego artykułu w Res Publice 5/1991. Książka ks. Tischnera Spowiedź rewolucjonisty jest z założenia komentarzem do Fenomenologii ducha Hegla. Jako osobny artykuł tekst sprawia wrażenie, że ks. Tischner dzieli się swoimi poglądami w tym zakresie. Intencją zaś całej książki było raczej ukazanie możliwej, choć wcale nie jedynej, interpretacji tekstu Hegla. Tischner we wstępie do książki, o czym słowa nie ma w artykule, pisze, że „jest to próba rozumienia” filozofii Hegla. Tylko próba i aż próba. To typowy komentarz, mający na celu przybliżenie czytelnikowi problematyki heglowskiej. Dla Tischnera Hegel był ważnym filozofem z dwóch powodów: po pierwsze, cenił go za odkrywanie nowych perspektyw, i po drugie, próbował rozumieć ten okres dziejów – romantyzm, a zwłaszcza dzieje Polski poprzez spojrzenie oczami Hegla i poprzez spojrzenie oczami Norwida. Wydaje mi się też, że bliższy ks. Tischnerowi był Norwid, aniżeli Hegel, ale na swój sposób cenił obydwóch, zwłaszcza w kontekście problemu wolności rozważanego w czasie stanu wojennego, kiedy to ks. Tischner czytał i analizował Fenomenologię ducha. Gdy rozdział artykułu kończy się słowami: „zaczęło się oświecenie”, to nie głosi on wejścia w nowy, lepszy świat, ale zapowiada przejście do następnej części książki-komentarza, który brzmi: Krytyka Kościoła katolickiego. I nie jest to krytyka dokonana przez ks. Tischnera, tylko odniesienie się do wydarzenia związanego z postawą przyjętą w oświeceniu. Zdanie „zaczęło się oświecenie”
, odczytane jako kończące artykuł rzeczywiście ma prawo być odebrane jako zapowiedź lepszego świata i negatywna ocena przeszłości, co spotkało się z odpowiedzią.
Jestem głęboko przekonany co do tego, że błędem było opublikowanie tekstu wyrwanego z całości, co spowodowało polemiczną wypowiedź prof. Gogacza. Pamiętam żartobliwą wypowiedź ks. Tischnera na temat tej właśnie książki, która brzmiała mniej więcej tak: „książka napisana jest w taki sposób, że jak mnie ganią, to mówię, że to nie ja – to Hegel, a jak mnie chwalą, to mówię, że to nie Hegel – to ja”. Rzeczywiście książka zawiera cytaty i komentarze. Ile w nich jest z Tischnera? Pozostaje postąpić zgodnie z powyższą sugestią.
Trzeba natomiast całkiem poważnie powiedzieć, że wiele uwag prof. Gogacza jest z całą pewnością słusznych. Tyle tylko, że dotyczą one przede wszystkim Hegla i są polemiką z Heglem. Myślę, że kwestię tę i spowodowane z tego powodu zamieszanie można było wyjaśnić, lecz nie wiem, czy miało to miejsce.
Podsumujmy: Gdyby ks. Tischner miał rację, to wniosek mógłby być następujący: filozofie systemowe w gruncie rzeczy skazane są na niemożność dokonania głębokiej analizy wolności. W ramach systemu ukazuje się ona jako „uświadomiona konieczność”. Jeśli paideia jest wychowywaniem do właściwego rozumienia i korzystania z wolności, to tomizm nie jest w stanie sprostać temu zadaniu, tak naprawdę nie wiedząc, czym jest wolność. Prowadzi to w konsekwencji do szczególnej postaci kryzysu. „Kryzys – pisze ks. Tischner – nie jest kryzysem chrześcijaństwa. Jest to kryzys pewnej historycznej wersji interpretacyjnej chrześcijaństwa. Z tego podstawowego faktu powinien zdać sobie dzisiaj sprawę nie tylko współczesny teolog, lecz także współczesny filozof deklarujący swą przynależność do chrześcijaństwa, w tej liczbie także tomista, jeżeli tylko jest głęboko przekonany, że czas mimo wszystko nie zdezaktualizował pewnych podstawowych zasad tego kierunku”
.
Zarzut prof. Tischnera dotyczyć będzie dalej zagadnienia reifikacji, możliwości i granic języka ontologicznego, braku narzędzi do dokonania istotnej analizy podmiotowo-podmiotowej. Dlatego ks. Tischner zwróci się w kierunku innych metod i możliwości, które odkrył w fenomenologii, egzystencjalizmie, filozofii spotkania (A. Kępiński), filozofii dialogu. Jego własnym wkładem w tej dziedzinie będzie nie tyle „tischneryzm” – (pojęciem tym posługiwał się w polemice z ks. Tischnerem A. Półtawski w roku 1970), ile filozofia dramatu, która „jawi się jako zapoczątkowanie sposobu myślenia według Tischnerowskiej metody, polegającej na odkrywaniu sensu, to znaczy prawdy «o» człowieku, «dla» człowieka i «z» człowiekiem w horyzoncie agatologii”.
Zakończenie
Wszystko to, o czym zostało powiedziane powyżej, należy już dziś do pięknych kart historii filozofii XX wieku. Wydaje mi się, że spór ks. Tischnera z tomizmem nadawał filozofii nowego tchnienia. Warto mieć w pamięci kontekst historyczny ubiegłego stulecia. Jedyną „filozofią prawdziwą” nie miał być ani tomizm, ani fenomenologia, lecz marksizm. Nie wiem czy moja interpretacja jest właściwa, ale wydaje mi się, że dzięki temu sporowi marksizm jakby spadł z piedestału filozofii. Oto wyraźnie do społeczeństwa przebiła się wiadomość o tym, że istnieją także inne formy uprawiania filozofii. Co więcej, w tej dyskusji marksizm był nieobecny. I nawet jeśli miejscami spór ten wymykał się problematyce merytorycznej, to w gruncie rzeczy, stanowi on przykład jakiegoś autentyzmu filozoficznego sposobu życia. „(…) W postaci księdza Tischnera i w jego twórczości – powie prof. Stefan Swieżawski – jest coś, co głęboko łączy się z moimi najgłębszymi pragnieniami. To nie poglądy filozoficzne, które mogą być takie lub inne, ale myśl o samej filozofii. By filozofia była tym, czym ma być – kultem i uprawą mądrości – musi być najpierw wolna. I myśl filozoficzna, podobnie jak – mówię to z całą świadomością – myśl teologiczna, musi być wolna. To pierwsza, fundamentalna sprawa. Jeżeli filozofia staje się koncepcją z nakazu, z przymusu, przemienia się w ideologię i umiera. Walka o prawdziwą wolność filozofii była chyba równie droga księdzu Tischnerowi, jak i mnie”
.
Niemalże wszystkie postacie sporu to wielcy myśliciele, a często też mistrzowie i wychowawcy, autorzy licznych dzieł: prof. Stefan Swieżawski, o. prof. Mieczysław A. Krąpiec, prof. Mieczysław Gogacz, ks. prof. Józef Tischner… Przegraną byłaby jakaś płaska, jednostronna ocena polemiki, która nie brałaby pod uwagę tego, co najcenniejsze – piękna filozofii. Paideia jest umiłowaniem Prawdy, Dobra i Piękna i dążeniem do nich. Paideią może wciąż być filozofia, o ile…. nie odwróci się sama od siebie. Mam na myśli przede wszystkim rzetelne studia z historii filozofii, poznanie problematyki z zakresu metafizyki, teorii poznania, etyki. Filozofia oznacza pracę w oparciu o teksty źródłowe, nie zaś o modne dziś i rozpowszechnione opracowania i streszczenia. Kto chce na skróty iść w filozofii, niech lepiej nawet nie zaczyna. Filozoficzne skróty prowadzą donikąd. Nie ma pracy filozoficznej bez analizy tekstu, a także bez twórczej wymiany poglądów i myśli. Jeśli ktoś uważa, że nauczy się np. Heideggera nie sięgając do Platona, Arystotelesa czy Plotyna ten jest w dużym błędzie. Podobnie jak nie można mówić poważnie o filozofii bez poznania filozofii średniowiecza, czy też jak nie można poznać fenomenologii bez zgłębienia tekstów Husserla.
Największym zagrożeniem współczesnej filozofii jest niebezpieczeństwo parodii przy jednoczesnym nadmuchaniu pustymi pojęciami oraz bezkrytyczne podporządkowanie filozofii rozmaitym ideologiom. Miał rację Edmund Husserl, gdy mówił o potrzebie powrotu do źródeł. I mieli rację przedstawiciele tomizmu wzywający do rzetelnych, głębokich studiów. I rację miał także ks. Tischner, który mówił o potrzebie otwarcia, spotkań, dialogu i umiejętności krytycznego myślenia. Filozofia jest paideią w twórczym wysiłku poszukiwania Prawdy, Dobra i Piękna. Bez nich jest tylko martwą i żałosną parodią.
Pozostaje ostatnia sprawa do rozwiązania: kto w tym sporze miał rację? W szukaniu odpowiedzi na to pytanie warto sięgnąć do tekstu encykliki Fides et Ratio. Niech ostatnie słowo w tej sprawie pozostanie prawem każdego z nas, nie zapominając o wdzięczności wobec tych, którym zawdzięczamy to wyjątkowe wydarzenie w dziejach polskiej filozofii.
Bibliografia:
14. Telegram Ojca Świętego Jana Pawła II przekazany z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej z związku z pogrzebem ś.p. Księdza Józefa Tischnera, Watykan, 29.06.2000.
PAIDIEIA IN THE CONTEXT OF THE REV. JÓZEF TISCHNER’S
POLEMICS WITH THOMISM
The Rev. Józef Tischner’s polemics with Thomists must undoubtedly be regarded as one of the most interesting philosophical events of last century. It was a multi-aspect discussion and its main topics concentrated on such problems as reference to the value of modern and contemporary philosophy, philosophical pluralism, understanding of Christianity, the value of Thomism as a tool of pastoral care and in the dialogue with modern man. Despite its occasional fierceness the discussion was always oriented at searching for the value of truth.
Paideia points to the process of human upbringing through philosophy. It is absolutely certain that the quality of discussion, its substantiality, the manner of presentation and justification of one’s point of view as well as reference to the polemic opinion are an important element of the philosophical paideia. Looking at the Rev. Tischner’s polemics with the representatives of Thomism, the problem of paideia stopped being a theoretical reflection and became an example of present-day philosophical polemics.
The article attempted to show the sources of those polemics, certain misunderstandings which made reconciliation of points of view impossible as well as few non-factual aspects, which came under discussion and caused obstacles to it.
Almost all parties of the contention are great thinkers, who are usually masters, educators and authors of numerous works: Prof. Stefan Swieżawski, Father Prof. Mieczysław A. Krąpiec, Prof. Mieczysław Gogacz, the Rev. Prof. Józef Tischner… It would be a failure to make a superficial, one-sided assessment of those polemics, without taking into consideration the most precious element – the beauty of philosophy. Paideia is the love for the Truth, Good and Beauty and pursuit of these values. Paideia may still be a philosophy as long as it becomes a manner of realisation of these values, applied by those who speak of them.
Streszczenie
Polemikę ks. Józefa Tischnera z tomistami bez wątpienia uznać należy za jedno z najciekawszych wydarzeń filozoficznych ubiegłego stulecia. Była to dyskusja wieloaspektowa, a jej główne wątki koncentrowały się wokół takich zagadnień, jak odniesienie się do wartości filozofii nowożytnej i współczesnej, pluralizmu filozoficznego, rozumienia chrześcijaństwa, wartości tomizmu jako narzędzia w pracy duszpasterskiej oraz w dialogu ze współczesnym człowiekiem. Dyskusja, mimo miejscami swojej ostrości, zawsze nastawiona była na poszukiwanie wartości, którą jest prawda.
Paideia wskazuje na proces wychowania człowieka także poprzez filozofię. Z całą pewnością jakość prowadzenia dyskusji, jej merytoryczność, sposób prezentowania oraz uzasadniania własnego stanowiska, a także odniesienie się do opinii polemicznej stanowią istotny element paidei filozoficznej. Przyglądając się polemice ks. Tischnera z przedstawicielami tomizmu zagadnienie paidei przestało być teoretyczną refleksją, a stało się przykładem dla dzisiejszych polemik filozoficznych.
W artykule próbowano ukazać źródła owych polemik, pewne nieporozumienia, które uniemożliwiały pojednanie stanowisk, a także nieliczne wątki pozamerytoryczne, które się przedostawały, stawiając przeszkody w dyskusji.
Niemalże wszystkie postacie sporu to wielcy myśliciele, a często też mistrzowie i wychowawcy, autorzy licznych dzieł: prof. Stefan Swieżawski, o. prof. Mieczysław A. Krąpiec, prof. Mieczysław Gogacz, ks. prof. Józef Tischner… Przegraną byłaby jakaś płaska, jednostronna ocena tych polemik, która nie brałaby pod uwagę tego, co najcenniejsze – piękna filozofii. Paideia jest umiłowaniem Prawdy, Dobra i Piękna i dążeniem do nich. Paideią wciąż może być filozofia, o ile sama będzie stawała się sposobem urzeczywistniania tych właśnie wartości przez tych, którzy nią się zajmują.
Telegram Ojca Świętego Jana Pawła II przekazany z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej z związku z pogrzebem ś.p. Księdza Józefa Tischnera, Watykan, 29.06.2000 r.