Stefan Szary
  Egzystencjalne aspekty aktywności ruchowej w zyciu czlowieka
 

dr Jadwiga Knotowicz
dr Stefan Szary

EGZYSTENCJALNE ASPEKTY AKTYWNOŚCI RUCHOWEJ W ŻYCIU CZŁOWIEKA 
ORAZ HUMANISTYCZNY WYMIAR DZIAŁALNOŚCI FIZJOTERAPEUTY
 
wykład wygłoszony podczas międzynarodowej konferencji naukowej: Rola aktywności ruchowej w procesie rozwoju sprawności psychofizycznej i promocji zdrowia człowieka - Poznań - 23.10.2008 r. - WSEiT

Opublikowany w:  Rola aktywności ruchowej w procesie rozwoju sprawności psychofizycznej i promocji zdrowia człowieka, red. nauk. J. Knotowicz, P. Rąglewska, Poznań 2008.  

Wstęp
 
Wybitny polski lekarz psychiatra i humanista, prof. Antoni Kępiński (1918-1972), w książce pt. Poznanie chorego wyraził szczególną myśl, która dotyczy szeroko pojętego świata medycyny. Autor zwrócił w niej uwagę na dwie istotne dziedziny tworzące komplementarną całość. Są nimi: świat nauk przyrodniczych i świat nauk humanistycznych. „Ten podwójny aspekt zawodu lekarskiego – czytamy u Kępińskiego – przyrodniczy i humanistyczny, jest może jedną z najpiękniejszych jego cech. Niestety przy współczesnej technizacji medycyny aspekt humanistyczny bywa zapomniany”[1]. Sięgając do początków historii medycyny, dostrzegamy jej wyraźne powiązanie z wierzeniami i religią. Tak było chociażby w starożytnej Mezopotamii czy Egipcie. Współcześnie medycyna nie mogłaby istnieć bez ścisłej współpracy nie tylko z naukami ścisłymi, lecz także z naukami technicznymi. Jednakże, podążając za myślą Antoniego Kępińskiego, godny podkreślenia jest fakt, że nie ma pełnej medycyny bez rozważań humanistycznych: o tajemnicy życia, o jego początku i jego końcu, o bólu, o cierpieniu, o zasadach etycznych.
            Pojawia się pytanie: jaki cel może przyświecać humaniście przemawiającemu do grona specjalistów w dziedzinie medycyny? Otóż chciałbym zwrócić Państwa uwagę na wartości, które stanowią zasadniczy temat niniejszej konferencji. Pojęcie wartości, zwłaszcza we współczesnej filozofii człowieka, ma niezwykłe znaczenie. Czym jest wartość? Najczęściej określa się tym pojęciem wszystko to, co godne, by o to zabiegać[2]. I tak na przykład dla Platona, żyjącego na przełomie V i IV wieku przed Chr., wartością było Dobro (precyzyjniej: Idea Dobra) oraz dążenie do Dobra. Arystoteles, najwybitniejszy z uczniów Platona, podkreślał wartość prawdziwej przyjaźni. W średniowieczu podkreślano wartość więzi z Bogiem. We wszystkich epokach byli i są tacy myśliciele, którzy mówią, że życie jest puste, szare i pozbawione głębszego sensu bez miłości. Zatem pytanie w horyzoncie wartości brzmi: do czego warto dążyć? O co warto zabiegać? Co jest najbardziej godne ludzkiego wysiłku?
W kontekście tematu dzisiejszej naszej konferencji pragnę postawić dwa pytania. Pierwsze: jaką rolę pełni aktywność ruchowa w życiu człowieka? Oraz drugie: z jakiego źródła wypływa godność zawodu fizjoterapeuty?
 
1. Egzystencjalne aspekty aktywności ruchowej
 
            Zagadnienie ruchu rozważane jest już od najdawniejszych czasów. Kiedy pochodzący z Efezu Heraklit, żyjący w latach ok. 540-480 r. przed Chr., stwierdził: panta rei – „wszystko płynie, nic nie trwa”, to w słowach tych wypowiedział pogląd, według którego „istnieje tylko ruch”, a „wszelka trwałość jest złudzeniem”. Parmenides z Elei, żyjący mniej więcej w tym samym czasie, ripostował: ruchu nie ma. Kiedy myślimy, że ruch naprawdę jest, wówczas stajemy się ofiarami największego ze złudzeń. Filozoficzna dyskusja, przyjmująca różne interpretacje, trwa do dziś. W średniowieczu św. Tomasz z Akwinu, podążający za swoim filozoficznym mistrzem Arystotelesem, próbując przedstawić racjonalną argumentację za istnieniem Boga, nazwał Absolut „źródłem wszelkiego ruchu” – Bóg to „Pierwszy Poruszyciel”. Tajemnica ruchu została tu odniesiona do Wartości Najwyższej. Z jeszcze innego, to znaczy z praktycznego punktu widzenia, spoglądał w epoce oświecenia na zagadnienie ruchu Immanuel Kant (1724-1804). Otóż filozof ten przez całe życie kierował się podwójną zasadą: z jednej strony być niezależnym, z drugiej ­zawsze żyć i postępować według zasad rozumu. Według Immanuela Kanta życie należy urządzić tak, aby starczyło go na jak najdłużej. Poobiedni spacer był obowiązkowy niezależnie od pogody i rozpoczynał się każdego dnia dokładnie o godzinie pół do czwartej. Biografowie dodają, że gdy Kant po południu wychodził z domu, wiedzieli wszyscy, która jest godzina i nastawiali zegarki. Ale ruch był wkalkulowany także w jego pracę umysłową. Otóż „gdy pracował u siebie, kładł na najdalszym krześle swoją chustkę od nosa, aby być zmuszonym do wstawania i ruchu”[3]. Dwudziestowieczni fenomenologowie i egzystencjaliści odesłaliby nas do naszych codziennych doświadczeń.
Odwołajmy się zatem na początku do wysiłku dziecka, które po raz pierwszy w życiu próbuje samodzielnie wykonać ruch. Niecodziennym wydarzeniem dla rodziców i najbliższych jest chwila, gdy dziecko, najpierw całkiem nieporadnie i niepewnie, ale przecież samodzielnie zaczyna stawiać pierwsze kroki. Z każdą kolejną próbą będzie to czynić coraz pewniej i sprawniej. To, co dziś dla wielu z nas jest całkiem oczywiste, kiedyś takie nie było. Precyzja ruchu, utrzymanie równowagi, przejście z jednego miejsca w drugie oznaczają moment zdobycia pewnej samodzielności, chwilę wkroczenia w przestrzeń wolności. Najpierw z jednego pomieszczenia do innego, później na podwórko, a następnie do innego miasta, kraju czy nawet poza obszar Ziemi. Ruch pozwala doświadczyć wolności, a wraz z nią nadaje możliwość aktywności, rozwoju, uczestnictwa w dziejach świata, w którym żyjemy i który tworzymy.
Drugim istotnym doświadczeniem jest coraz doskonalszy rozwój sprawności ruchowej. Dziecko nie tylko prawidłowo się rozwija, lecz także zaczyna samodzielnie rysować, pisać, wyrażać siebie w tańcu. Rodzice czy też wychowawcy odkrywają w dziecku najróżniejsze zdolności, takie jak choćby talent sportowy, muzyczny, artystyczny, aktorski, rzemieślniczy czy modelarski. Każdy z tych talentów łączy się bezpośrednio z doskonaleniem aktywności ruchowej. W tej przestrzeni człowiek odkrywa możliwość głębszego wyrażania siebie, swoich stanów wewnętrznych, swoich uczuć, swoich myśli, swojego «ja», całego bogactwa zwanego niematerialnym czy też duchowym bogactwem człowieka. Ruch, precyzja ruchu, kształtowanie zdolności ruchowych daje człowiekowi możliwość z jednej strony przeżywania siebie i swojej wolności, z drugiej zaś wyrażania siebie wobec innych.
W egzystencjalnym spojrzeniu na życie społeczne widzimy, jak wielką karą dla człowieka jest ograniczenie jego wolności przestrzennej. Karą dla dziecka jest postawienie go na pewien czas do kąta. Dziecko nie może pójść tam, dokąd chce. Natomiast w życiu ludzi dorosłych karą jest ograniczenie wolności poprzez zakaz opuszczania kraju, a przede wszystkim poprzez karę więzienia. Skazany swoje życie spędza w granicach więzienia. Dzień, w którym opuści miejsce przymusowego odosobnienia, staje się dla skazanego snem o wolności, snem o życiu w całej jego pełni.
Zupełnie inaczej postrzegamy ograniczenie aktywności ruchowej wynikające z choroby, kalectwa czy też niepełnosprawności. Cierpienie, które towarzyszy ludziom chorym i niepełnosprawnym w takiej sytuacji, znane jest przede wszystkim lekarzom, pielęgniarkom, fizjoterapeutom, bliskim. Czasem można usłyszeć o tym, że: „choroba przykuła kogoś do łóżka”, „kalectwo ograniczyło czyjąś wolność”, „choroba kogoś zniewoliła”, „od chwili choroby ktoś czuje się odizolowany od społeczeństwa, środowiska, świata”. W powyższym kontekście zrozumiały staje się wysiłek świata medycznego by pokonać wszelkie przyczyny i bariery, które powodują ograniczoność ruchową, oraz by przezwyciężyć wszelkie formy niepełnosprawności. W wysiłku tym chodzi bowiem nie tylko o taki lub inny wycinek rzeczywistości, który pragnie się poprawić czy zmienić, ale o człowieka – wraz z całym bogactwem jego życia zewnętrznego i wewnętrznego. Chodzi o ludzką nadzieję, sens, afirmację życia, wartość egzystencji.
            Jeden z czołowych psychiatrów XX wieku, doktor medycyny prof. Viktor Emil Frankl, (1905-1997) w słynnej książce pt. Homo patiens (Człowiek cierpiący) przytacza niezwykłe wyznanie jednej ze swoich pacjentek. „Weźmy przykład – pisze Frankl – z listu pacjentki ciężko chorej na gruźlicę i świadomej tego, że nie ma dla niej widoków na wyleczenie, że raczej spodziewać się musi śmierci. Pisze ona: «Kiedy życie moje było bogatsze? Czy wtedy (była buchalterką), gdy byłam nadzwyczajnie użyteczna i wciąż zapracowana? Czy też w latach ostatnich, gdy rozprawiałam się z tysiącem duchowych problemów? Nawet zmaganie się z sobą, by przezwyciężyć straszny lęk przed śmiercią, który mnie prześladował i zadręczał – nawet to wydaje mi się bardziej wartościowe niż tuziny pięknych bilansów.»
Życie jej stało się bogatsze – kontynuuje dalej Profesor – niech to będzie naszym hasłem, bo cierpieć znaczy nie tylko czegoś dokonać, rosnąć i dojrzewać, ale także bogacić się. Człowiek, który – jak mówiliśmy – dojrzewa do siebie, dojrzewa do prawdy. Cierpienie ma nie tylko etyczną godność, ale także wzniosłość metafizyczną. Cierpienie czyni człowieka przewidującym, a świat – przejrzystym. Byt staje się przejrzysty w wymiarze metafizycznym”[4]. Komentując powyższy fragment, możemy stwierdzić, że spotkanie z człowiekiem chorym, niepełnosprawnym, cierpiącym może wzbogacić wewnętrznie tego, kto się z nim spotyka: lekarza, pielęgniarkę, fizjoterapeutę. Ten aspekt w zawodach lekarskich jest niezwykle istotny.
Jaką zatem rolę pełni aktywność ruchowa w życiu człowieka? Z egzystencjalnego punktu widzenia można stwierdzić, że łączy się ona zawsze z takimi fundamentalnymi wartościami jak: możliwość rozwoju, przeżywanie wolności, potencjalność autokreacji, odkrywanie sensu egzystencji. Trzeba w tym miejscu raz jeszcze wyraźnie podkreślić, że bardzo często ludzie chorzy i niepełnosprawni, dotknięci ograniczeniem aktywności ruchowej, są w pełnym tego słowa znaczeniu nauczycielami i mistrzami sztuki życia, jego prawdziwie głębokiego rozumienia i godnego przeżywania. Można bowiem posiadać nieograniczoną niczym wolność przestrzenną (nieograniczoność ruchową), a jednak w rzeczywistości być zniewolonym. Można także w swoim życiu walczyć z niepełnosprawnością czy też chorobą, z trudem wykonując najmniejszy nieraz ruch, i pozostawać człowiekiem wewnętrznie wolnym.
 
2. Rola i znaczenie drugiego w rozwoju psychofizycznym człowieka
           
            Dążąc do osiągnięcia dojrzałości, człowiek potrzebuje w swoim życiu drugiego człowieka. Rola rodziców czy też pierwszych opiekunów jest nie do przecenienia, także wtedy, gdy ma się na uwadze zagadnienie sprawności ruchowej. Wspomnieliśmy już wcześniej o radości, która towarzyszy bliskim dziecka, gdy zaczyna ono samodzielnie stawiać pierwsze kroki. Trzeba także uświadomić sobie znaczenie wysiłku, który należy włożyć w to, aby całościowy rozwój człowieka przebiegał w sposób jak najbardziej optymalny. Nie do przecenienia jest nie tylko rola rodziców, lecz także późniejszych wychowawców, nauczycieli, instruktorów najróżniejszych dziedzin, którzy w specjalistyczny sposób włączają się w pracę nad rozwojem i wychowaniem człowieka. Wszystko to, co zostaje wypracowane w okresie dzieciństwa i młodości, staje się podstawowym wyposażeniem jednostki w jej dalszym dorosłym życiu. Wszelkie osiągnięte umiejętności i sprawności stanowią przyszłe niematerialne bogactwo człowieka, wszelkie zaś braki stają się jego ułomnością. Wiadomo, że najróżniejsze zaniedbania z dzieciństwa i młodości nie dają się nieraz w żaden sposób przezwyciężyć w wieku dojrzałym. Stąd też istotna rola przypada profilaktyce, także w kontekście rozwoju sprawności ruchowej, zwłaszcza w okresie dzieciństwa i młodości. Brak czy też pozorność profilaktyki nie pozostanie bez skutków. Zupełnie niepotrzebną cenę tej patologicznej sytuacji zapłaci człowiek, któremu wraz z mijającym czasem coraz trudniej będzie przyjść z pomocą.
            Trzeba także być świadomym tego, że wiele osób przeżywa niepełnosprawność jako coś wstydliwego. Czasem ludziom tym towarzyszy poczucie „bycia gorszym”, „mniejszym w hierarchii społecznej”, „słabszym jakościowo człowiekiem”. Najróżniejsze formy izolacji społecznej i wykluczenia społecznego ciągle dają znać o sobie. Truizmem jest nieustanne odwoływanie się do braku środków finansowych czy też trudnej sytuacji ekonomicznej. Ona jest jedynie etapem końcowym wcześniejszych decyzji rozporządzania finansami. Dlatego tym bardziej godna podkreślenia jest działalność woluntariuszy i różnorodnych grup dobroczynnych. Nieetyczne byłoby jednakże przerzucanie całego problemu jedynie na te osoby i tego typu stowarzyszenia.
Aby skutecznie wyjść naprzeciw wszelkiej niepełnosprawności, potrzeba specjalistów przygotowanych zarówno pod względem zawodowym, jak i moralnym. Medycyna, a wraz z nią niesienie pomocy człowiekowi choremu nie wpisuje się w dzisiejszą filozofię sukcesu, tak bardzo rozpowszechnioną i stosowaną w innych dziedzinach. Żaden lekarz nie może dać gwarancji, że każda z prowadzonych przez niego terapii zakończy się pomyślnie; w analogicznej sytuacji znajduje się pielęgniarka, fizjoterapeuta. Urban Wiesing w książce pt. Ethik in der Medizin stwierdził, że zaufanie, tak istotne w skutecznym niesieniu pomocy medycznej, wynika nie tyle z możliwości i ze środków leczniczych, które nie mogą ostatecznie nic pewnego zagwarantować, lecz z kompetencji lekarza czy terapeuty i z postawy moralnej, których słusznie oczekiwuje się w zawodach medycznych[5]. Kompetencje i nienaganna postawa etyczna są wartościami, o które każdy pracownik medyczny musi odpowiedzialnie troszczyć się przez całe życie. Warto podkreślić, że szkoły medyczne, przygotowujące fachowców, tak pod względem zawodowym, jak i humanistycznym, mają tu swoją ogromną wartość i znaczenie. W jednym z wywiadów zawartych w książce pt. Dobry zawód [Rozmowy z lekarzami] prof. Kornel Gibiński zwrócił uwagę na aspekt wykształcenia humanistycznego i odwołał się do następującego przykładu: „W Ameryce – powiedział Profesor – od tego roku [wywiad przeprowadzony został w roku 2004 – przyp. S.Sz.] obowiązuje nowa zasada przyjmowania lekarzy do pracy. Nie wystarczy, że mają dyplom. Muszą jeszcze zdać egzamin u pracodawcy, potwierdzający, że umieją badać i rozmawiać z pacjentem. Stwierdzono, że te umiejętności są w zaniku. Rozmowa, dotyk, oglądnięcie pacjenta, kontakt z nim to istota zawodu”[6]. Rzetelna medycyna zawsze postrzega człowieka w jego psychofizycznej jedności. Doskonale wyraził tę myśl cytowany już wcześniej prof. Antoni Kępiński. „Lekarz [podobnie pielęgniarka, fizjoterapeuta – przyp. S.Sz.] nie leczy złamania nogi, choroby nerek, płuc, serca, lecz chorego ze złamaną nogą, chorego z uszkodzeniem nerek itp. Nie chodzi tu o odmianę słów, lecz o praktyczną i dość banalną uwagę, że leczymy chorego człowieka, a nie chory narząd. Złamanie kończyny identyczne w lokalizacji stanowi inny problem lekarski u dwudziestoletniego chorego niż u siedemdziesięcioletniego. Podobnie nie możemy mówić o chorobach «psychicznych» w przeciwstawieniu do chorób «somatycznych». Pojęcie «chorej duszy» jest równie fałszywe jak pojęcie «chorego ciała». Mamy do czynienia nie z chorym ciałem czy chorą duszą (psychiką), ale z chorym człowiekiem”[7]. Ta fundamentalna świadomość nie może na najmniejszą nawet chwilę opuścić lekarza, czy terapeuty, który spotyka się z człowiekiem chorym lub niepełnosprawnym, po to aby mu przyjść z pomocą.
 
3. Humanistyczny aspekt działalności fizjoterapeuty
 
W ten sposób ujawniają się bardzo wyraźnie humanistyczne aspekty zawodu fizjoterapeuty. Aby skutecznie przyjść z pomocą człowiekowi cierpiącemu na różnych poziomach egzystencji, w tym także by zaradzić cierpieniu spowodowanemu ograniczeniem ruchu, potrzeba trojakiej odwagi: po pierwsze – odwagi spotkania, po drugie – odwagi dialogu, po trzecie – odwagi wierności.
W ujęciu praktycznym powyższe zagadnienia brzmią następująco:
-        W jaki sposób fizjoterapeuta może jak najlepiej przygotowywać się do spotkań ze swoim pacjentem? Jak może pokonywać własną nieśmiałość, lęk, obawy przed spotkaniem z innym człowiekiem?
-        W jaki sposób fizjoterapeuta może prowadzić rozmowę tak, aby przynosiła ona jak najlepsze skutki terapeutyczne? Przy pomocy jakich argumentów fizjoterapeuta może skutecznie zachęcić pacjenta do aktywności i współpracy ?
-        Co pomaga fizjoterapeucie w pokonywaniu chwil zwątpienia i niewiary w powodzenie terapeutyczne? Jak wiernie trwać przy pacjencie w sytuacjach znikomej poprawy lub nawet pogarszających się rokowań terapeutycznych?
 
Wymienione wyżej zagadnienia są obecnie przedmiotem badań prowadzonych przez grupę studentów II semestru studiów stacjonarnych fizjoterapii Wyższej Szkoły Edukacji i Terapii w Poznaniu. Badania te prowadzone są od kwietnia 2008 roku i przewidziane są na okres dwóch lat. Obecnie badania prowadzone są metodą obserwacji uczestniczącej. Badaniami objęte są osoby niepełnosprawne jednego z poznańskich ośrodków, którego celem jest wielokierunkowa rehabilitacja osób niepełnosprawnych intelektualnie oraz działań na rzecz stworzenia warunków do pełnego fizycznego i osobowego rozwoju osób niepełnosprawnych. Studenci bezpośrednio uczestniczą w zajęciach prowadzonych przez rehabilitanta i zdają sprawozdanie, w którym zamieszczają uwagi dotyczące wyżej przedstawionych zagadnień. Analiza wyników badań zostanie zamieszczona w osobnym artykule. Celem badań jest uzyskanie wglądu i określenie wpływu jaki wnoszą wartości humanistyczne w relacji: fizjoterapeuta-pacjent.
 
Odwaga spotkania. W medycynie nie wybiera się partnera dialogu ze względu na coś, na przykład ze względu na wykształcenie, oryginalność czy też wygląd. Jedynym kryterium jest cierpienie. Stąd w Przyrzeczeniu lekarskim zawartym w Kodeksie etyki lekarskiej znajdują się następujące słowa: „według najlepszej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek”[8]. Podmiotem spotkania może być dziecko i starzec, człowiek wykształcony i prosty, gorliwy wyznawca lewicowych bądź też prawicowych poglądów politycznych itd. Odwaga spotkania z człowiekiem cierpiącym wskutek choroby lub niepełnosprawności to wyjście naprzeciw radości, gdy terapia przebiega pomyślnie, ale to także odważne wyjście na spotkanie w sytuacji obiektywnie rozumianego niepowodzenia medycznego, niepomyślnych rokowań czy braku dalszych możliwości. Prof. Jerzy Hołowiecki, odwołując się do własnego doświadczenia lekarskiego, powiedział: „Boję się na przykład wejść na salę i zobaczyć, że stan się pogorszył, że leczenie nie dało efektu, że lek nie pomógł, gorączka nie ustąpiła. Chciałbym zawsze oglądać dobre efekty swoich decyzji, ale czasem ich nie ma. Boję się więc, że chory spojrzy na mnie ze strachem w oczach, że będzie problem «co dalej». Czasem boję się rozmowy z pacjentem. Bywają ludzie, którzy bezzasadnie żądają leku, bo słyszeli, że komuś pomógł. Nie chcę z chorym wchodzić w konflikt, bo to on cierpi, powinien wobec tego mieć przywilej i tak zwaną rację. Dyskusja będzie więc trudna. Jak przekonać, że lek dla kogoś innego zbawienny, dla niego jest niewskazany? Może mnie podejrzewać o brak chęci czy życzliwości. Ale i tak nie potrafię cofnąć się, uciec, obejść, ominąć pacjenta”[9].
Odwaga rozmowy. Zdarza się, że człowiek chory, niepełnosprawny spogląda na tajemnicę świata i istnienia innymi oczami niż pozostali ludzie. Nieobce są mu rozważania o charakterze filozoficznym, metafizycznym, a nawet religijnym. Czasem zdarzają się osobiste zwierzenia, których przyjęcie domaga się odwagi. Lekarz, pielęgniarka, fizjoterapeuta w swoim życiu zawodowym z całą pewnością niejeden raz mogą zostać zaskoczeni trudnym tematem. Nie należy się bać. Strach zamyka człowieka wewnętrznie i zmusza do ucieczki. Przeciwnie, trzeba być człowiekiem otwartym na świat, ludzi, egzystencję w wymiarach fizis i meta-fizis. Sztuki rozmowy uczy się człowiek poprzez rozmowę. Idealnie ilustruje to zagadnienie wypowiedź profesora Franciszka Józefa Kokota. „Im człowiek starszy – twierdzi on – tym większej nabywa pokory i szacunku dla innych. Stałem się bardziej tolerancyjny. Kiedyś, jak przyszła otyła pacjentka, to kazałem jej cztery razy mniej jeść, i tyle. Nie dostrzegałem, że traciłem takiego człowieka. Ona wiedziała, że ja nie rozumiem, co to jest otyłość. Nauczyłem się sporo od mojego kolegi chirurga, który otyłym paniom mówi: «Kobieta jest warta tyle, ile waży». Gdy pacjentka promienieje z zachwytu, on zaraz potem dodaje: «Ale ten tłuszcz niszczy pani serce. Niech się pani nad nim zlituje». W ten sposób zdobywa się zaufanie”[10].
Odwaga wierności. Świat medycyny towarzyszy człowiekowi od początku zaistnienia aż po moment końca w wymiarze doczesności. Można powiedzieć, że wierność człowiekowi wpisana jest w medycynę. Autorytety świata medycznego jednym głosem podkreślają więź wierności z człowiekiem cierpiącym. Świat współczesny, karmiący się filozofią sukcesu, nierzadko ucieka od tematu bólu, cierpienia i śmierci. Przestrzeń medycyny jest jak gdyby innym światem. To w obrębie tego świata człowiek chory, cierpiący, niepełnosprawny liczy na zrozumienie, nawet wtedy gdy nie wyraża tego wprost lub gdy nie ma siły tego wyrazić. O prof. Antonim Kępińskim nierzadko mówi się i pisze jako o samarytaninie naszych czasów. Posługa doktora Janusza Korczaka jest świadectwem najpełniejszej wierności. Rzesze lekarzy, pielęgniarek, terapeutów kroczą czasem wręcz heroicznymi ścieżkami wierności wobec człowieka cierpiącego, niepełnosprawnego. I tym razem odwołam się do słów lekarza. Tym razem profesor Andrzej Szczeklik. W swej słynnej już książce pt. Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny napisał: „Chory przychodzi ze swym bólem, cierpieniem, wołaniem o pomoc. A lekarz, nie bacząc na lęk chorego (i swój własny), wiedząc, jak mało wie (zawsze za mało), mówi: Stanę przy tobie. Razem spojrzymy niebezpieczeństwu w twarz.”[11]. W ten sposób, podkreśla psycholog Jacek Kubitsky: „Poprzez swoją obecność użycza on pacjentowi niejako swojej nadziei na czas trwania terapii”[12].
Czas na przybliżenie odpowiedzi na postawione na początku pytanie: z jakiego źródła wypływa godność zawodu fizjoterapeuty? Godność, która zobowiązuje do co najmniej trojakiej odwagi: odwagi spotkania, odwagi rozmowy i odwagi wierności? Humanista nie musi odpowiadać wprost na każde pytanie. Jego zadaniem jest raczej przedstawić dane zagadnienie w taki sposób, aby odpowiedź, nawet niesformułowana, dla każdego była jasna i zrozumiała. Niech i tak będzie w tym przypadku.
 
Zakończenie
 
            Zagadnienie ruchu i sprawności ruchowej w życiu człowieka ma swoje odniesienie egzystencjalne. Refleksja o możliwości ruchu, precyzji ruchu, pięknie ruchu prowadzi do rozważań o człowieku, tajemnicy jego rozwoju, jego wolności w przeżywaniu i wyrażaniu siebie. Patrzymy także na ruch czyniony z trudem, który jest owocem przezwyciężania siebie w chorobie czy niepełnosprawności. Praca zaś lekarzy, pielęgniarek, terapeutów ukazuje się przede wszystkim jako niczym niezmącona wierność – wierność człowiekowi.
 
 
/streszczenie/
 
W artykule pt. Egzystencjalne aspekty aktywności ruchowej w życiu człowieka oraz humanistyczny wymiar działalności fizjoterapeuty postawiono dwa pytania. Pierwsze z nich to: jaką rolę pełni aktywność ruchowa w życiu człowieka? Na początku przedstawiono krótko różne aspekty zagadnienia ruchu w dziejach filozofii, by następnie przejść do filozoficznego rozważania o charakterze egzystencjalnym. Ukazano w nim, że możliwość ruchu ściśle łączy się z doświadczeniem wolności i uczestnictwa w dziejach świata, w którym ludzie żyją i który tworzą. Ruch umożliwia człowiekowi pełniej przeżywać siebie i wyrażać siebie wobec innych. Sport, taniec, zdolności muzyczne lub artystyczne – wszystkie te dziedziny wiążą się bezpośrednio z doskonaleniem aktywności ruchowej.
            Z drugiej strony mamy świadomość ludzi żyjących obok nas, którzy cierpią z powodu ograniczenia aktywności ruchowej w wyniku choroby lub kalectwa. Doświadczają oni nieraz nie tylko bólu samotności i odizolowania, ale także brak zrozumienia ze strony innych.         W życiu okazuje się jednak, że bardzo często te właśnie osoby, są w pełnym tego słowa znaczeniu nauczycielami i mistrzami sztuki życia, jego głębokiego rozumienia i godnego przeżywania.
            W dalszej części artykułu ukazano ważność dialogiczności, zwłaszcza w relacji człowiek chory, niepełnosprawny – pracownik medyczny. Wskazano na dwa podstawowe kryteria, na których opiera się relacja zaufania w medycynie. Są nimi: wysokie kompetencje pracownika medycznego oraz nienaganna postawa etyczna. W medycynie zawsze mamy do czynienia z konkretnym człowiekiem, cierpiącym oczekującym zrozumienia i pomocy.
            W ostatniej części starano się udzielić odpowiedzi na drugie istotne pytanie: z jakiego źródła wypływa godność zawodu fizjoterapeuty? Wskazano na trzy rodzaje odwagi potrzebnej, aby móc skutecznie przyjść z pomocą człowiekowi cierpiącemu. Odwaga spotkania pozwala stanąć wobec każdego człowieka cierpiącego, zarówno wtedy, gdy terapia przebiega korzystnie, jak i wtedy, gdy sytuacja z medycznego punktu widzenia pogarsza się. Odwaga rozmowy pozwala na autentyczne spotkanie z człowiekiem chorym lub niepełnosprawnym. Zakłada ona otwartość i przezwyciężanie strachu, który może ogarnąć także lekarza czy też fizjoterapeutę. W końcu odwaga wierności – bycia razem z człowiekiem chorym lub niepełnosprawnym w jego bólu i cierpieniu. Pomimo wszystko.
            Aktywność ruchowa pozwala zatem przeżywać człowiekowi samego siebie na różnych poziomach egzystencji i wyrażać siebie wobec innych, natomiast wszelka praca nad pokonywaniem barier ograniczających możliwość ruchu przez chorobę czy niepełnosprawność, staje się pracą wyrażającą przede wszystkim wierność człowiekowi.
 
  
Bibliografia:
  
Andrzej Szczeklik, Katharsis, Kraków 2007.
Andrzej Szczeklik, Kore, Kraków 2007.
Antoni Kępiński, Poznanie chorego, Warszawa 1978.
Antoni Kępiński, Rytm życia, Kraków 10994.
Antoni Kępiński, Samarytanin naszych czasów, Kraków 1997.
Didier Julia, Słownik filozofii, tł. K. Jarosz, Katowice 2000.
Ethik in der Medizin. Ein studienbuch, red. Urban Wiesing, Stuttgart 2004.
Jacek Kubitsky, Vademecum psychoterapeuty, Warszawa 2008.
Krystyna Bochenek, Dariusz Kortko, Dobry zawód. Rozmowy z lekarzami, Kraków 2007.
Stefan Pawlicki, Historia filozofii nowożytnej, Warszawa 2000.
Tadeusz Brzeziński, Etyka lekarska, Warszawa 2002.
Wiktor Emil Frankl, Homo patiens, tł. R. Czernecki, J. Jaroszewski, Warszawa 1998.
 

[1] A. Kępiński, Poznanie chorego, Warszawa 1978, s. 14.
[2] Por. Didier Julia, Słownik filozofii, tł. K. Jarosz, Katowice 2000, s. 415.
[3] Por. Ks. S. Pawlicki, Historia filozofii nowożytnej, Warszawa 2000, ss. 30-34.
[4] V. E. Frankl, Homo Patiens. Logoterapia i jej kliniczne zastosowanie. Pluralizm nauk a jedność człowieka. Człowiek wolny, tł. R. Czernecki, Z. J. Jaroszewski, Warszawa 1998, s. 81.
[5] Por. Ethik in der Medizin. Ein studienbuch, Red. U. Wiesing, Stuttgart 2004, s. 72.
[6] Dobry zawód. Z lekarzami rozmawiają Krystyna Bochenek i Dariusz Kortko, Kraków 2007, s. 19.
[7] A. Kępiński, Rytm życia, Kraków 1994, s. 276.
[8] Kodeks Etyki Lekarskiej, Przyrzeczenie lekarskie, p. 3.
[9] Dobry zawód…, dz. cyt., s. 81.
[10] Tamże, s. 283.
[11] A. Szczeklik, Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny, Kraków 2007, ss. 270-271.
[12] J. Kubitsky, Vademecum psychoterapeuty, Warszawa 2008.
 
   
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja