DYLEMAT PANA K. I.
OPOWIADANIE JESIENNE
"Ale czas jest wiedzieć, że te tylko słowa
są potrzebne i słuszne, które zmartwychwstają."
Cyprian Norwid
Fot. S. Szary, czerwiec 2019
I
Choć powszechnie uważano go za dziwaka, część studentów po zakończonym wykładzie nie wyszła z sali, lecz okrążyła profesora K. I., by móc z nim zwyczajnie chwilę porozmawiać. Zaintrygowała ich opinia profesora, według której ludzie często deklarują, że prawda ma dla nich znaczenie, lecz gdy staje się ona dla nich prawdą niepomyślną (nie po ich myśli), wówczas odwracają się do niej plecami. Nie był to temat wykładu. Zdanie zostało wrzucone mimochodem, a jednak to ono sprawiło, że jedna ze studentek poprosiła profesora w czasie rozpoczynającej się przerwy o komentarz. W odpowiedzi profesor K. I. spokojnym głosem rzekł:
- Ludzie zazwyczaj są zadowoleni wtedy, kiedy słyszą to, co chcą usłyszeć. Gdy docierające do umysłu słowo różne jest od tego na co świadomie lub podświadomie oczekują, wówczas albo nie wiedzą, co z takim słowem zrobić, albo stosują zasadę negacji, czasem połączonej z agresją. Wystarczy spojrzeć choćby na debaty polityczne. Przekonanych nie wzruszy żaden kontrargument, niezależnie od tego, czy są zwolennikami czy przeciwnikami danego ugrupowania, i niezależnie od tego, czy rozumieją czy też nie mniej lub bardziej mądrze przedstawiany jakiś temat. Ten dość jaskrawy przykład nie odnosi się jedynie do polityki, lecz ukazuje pewien mechanizm ludzkiego myślenia w ogóle. Często wybieramy w życiu to, co bardziej proste, mniej trudne, jakby oczywiste – w świecie myśli nierzadko powszechne, modne, wygodne, korzystne, bezpieczne. Jak cukier rozpuszczony w wodzie, tak myślenie rozrzedzone w akwenie innych myśli, staje się mniej rozczarowujące i mniej bolesne, aniżeli ciężar myślenia dźwigany w samotności….
II
W międzyczasie jeden ze studentów pobiegł do automatu po ulubioną kawę profesora: flat white. Reszta zajęła miejsce przy stolikach. K. I. odczuł w sobie swoistą postać szekspirowskiego dylematu: mówić czy nie mówić. W końcu to przede wszystkim przerwa dla studentów. Po krótkiej chwili milczenia i łyku ulubionej kawy, widząc prawdziwe oczekiwanie studentów na dalszą część wypowiedzi, odezwał się do nich takimi oto słowami:
- Najbardziej przekonani piewcy nieoczywistości, gdy tylko zaczynają mówić nie zauważają nawet tego, jak bardzo łatwo stają się głosicielami kolejnej tylko oczywistości. Oczywiście, jest to ich oczywistość, ukazywana jako to, co całkowicie nowe, oryginalne i nieoczywiste. Ileż to banałów opowiedziano na przykład na temat sokratejskiej ironii. Tłumaczy się ją z pełnym bezkrytycznym przeświadczeniem, że Sokrates wiedział, choć mówił tylko, że nie wiedział. Ale proste pytanie brzmi: skąd ktoś wie, że Sokrates wiedział i jedynie udawał, że nie wie? Skąd to niekwestionowalne przekonanie? A może Sokrates rzeczywiście nie wiedział? A może całkiem serio mówił (jeśli w ogóle Sokrates coś takiego mówił), że wie, iż nic nie wie. Nawet słowa Nietzschego wraz z mijającym czasem i powstającymi komentarzami skrystalizowały się i są nierzadko przekazywane tak banalnie, że biedny Nietzsche przewraca się po prostu w grobie. Jak na pytanie o Pascala, usłyszeć można odpowiedź, że był on twórcą języka programowania wysokiego poziomu, podobnie na temat Nietzschego powtarza się absurdalne przekonania, jakoby był on zwolennikiem Hitlera (choć opuścił ten świat w roku 1900).
Ludzie nierzadko postulują potrzebę myślenia krytycznego, czy nawet więcej – wątpienia (często zrównując wątpienie z brakiem zaufania do drugiego człowieka - a to nie to samo), robiąc – najprawdopodobniej nieświadomie – jeden wyjątek: nie odnoszą tej potrzeby (bycia krytycznym) do samych siebie. Najwyraźniej widać to wówczas, gdy wiedza kogoś w danym temacie jest bardzo powierzchowna, lecz nie chcąc tego faktu dopuścić do siebie, a jeszcze bardziej ukazać wobec innych, opowiada się całkiem zręcznie opinie proste, powszechne i bardzo pobieżne. Uważa się, że myślenie krytyczne jest jakby techniką, której można nauczyć się podobnie jak tabliczki mnożenia. A ono jest przede wszystkim postawą, nie odgrywaną na jakiś użytek w danym momencie, lecz obejmującą całego człowieka.
Podobnie nierzadko ci ludzie, którzy postulują wolność słowa – mówienia i pisania – pomstując przy tym na czasy minione (może i dobrze), stosunkowo często noszą w swoich głowach własny spis ksiąg zakazanych: dyskredytowanych, unieważnianych, a gdy osoby te zapalą się emocjonalnie, to także niewybrednie opluwanych – jeśli tylko poglądy zawarte w owych księgach nie odpowiadają ich własnemu wyobrażeniu. Jakże łatwo z wroga inkwizycji stać się inkwizytorem i z postulatora wolności słowa, zaborcą prawa wolności słowa drugiemu człowiekowi. Pamiętajcie proszę o tym.
III
Mimo że zrobił się mini-wykład dla chętnych, i mimo tego, że przerwa dobiegła już do końca, K. I. spokojnie mówił dalej:
- I jeszcze jedna uwaga. Chyba każdy, kto czyta biografie przyzna, że historię jednej i tej samej osoby można opowiedzieć nie tylko na kilka różnych sposobów, lecz nawet w wykluczający się sposób, w zależności od upodobań i nastawienia autora danej biografii. I w tym przypadku także warto zadać pytanie: ile w danej biografii domniemań autora, a ile prawdziwej osoby, której opowieść dotyczy? Na obronę autorów biografii warto dodać, że są oni prekursorami marketingu wizerunkowego, który albo prezentuje osobę korzystnie albo z najbardziej przyzwoitego człowieka potrafi uczynić złoczyńcę. Zależy to od różnych czynników - nie czas teraz o tym mówić, może przy innej okazji. Niemniej, raz obowiązuje kanon uświęcania niemalże zbrodniarzy, a innym razem plugawienia ludzi godnych pamięci i szacunku.
IV
Na zakończenie K. I. powiedział:
- Zapamiętajcie proszę jedno: zbyt wiele słów – za mało milczenia. „Czas jest wiedzieć, że te tylko słowa są potrzebne i słuszne, które zmartwychwstają”. Warto bez uprzedzeń posłuchać czasem Norwida.
Nie przegapcie proszę piękna jesieni. Miłego weekendu. Dziękuję też za dobrą kawę. Do zobaczenia...
Fot. S. Szary, październik 2022